Twincest
Bill:
Tommy coś kombinował. Dziwnie to wyglądało. Nie ufałem już mu tak jak kiedyś.
-Tom,chcę już wyjść stąd- Powiedziałem zmieniając temat.
-Za niedługo wyjdziesz. Obiecuję Ci to Kochanie.-Podszedł i przytulił mnie mocno do siebie.
Poczułem bicie jego serca i ciepło bijące z jego ciała. Mocno się w niego wtuliłem. Tom pocałował mnie w głowę.- Kocham Cię na życie Billy. Jesteś nie tylko moim bratem ale i kimś więcej. Nie potrafię tego wyjaśnić. To uczucie...-Chciał jeszcze coś powiedzieć ale mu przerwałem wpijając się w jego słodkie ust. Moja kulka ocierała delikatnie jego podniebienie.
-Ja Ciebie też kocham-Odpowiedziałem siadając na łóżku i poprawiając włosy.
-Panie Kaulitz.-Wszedł lekarz do mojej sali.
-Tak.?-Odpowiedzieliśmy równo z bratem
-Yyy..A więc.. Może pan już podpisać papiery i wyjść ze szpitala-Powiedział lekarz.
-Tom,to ty już podpisz papiery a ja się spakuję i ogarnę z włosami i makijażem- mówiłem wyskakując z łóżka i zbierając swoje rzeczy z podłogi.
-Dobrze Bill-Tom poszedł,podpisał a później pomagał mi się spakować. On już wynosił walizki do samochodu stojącego na parkingu szpitalnym. Ja poszedłem nastroszyć włosy i zrobić sobie makijaż. Przecież nie pokazałbym się taki nieogarnięty publicznie.
-No szybciej księżniczko-Pospieszał mnie Tommy opierając się o maskę samochodu,paląc papierosa.
-No idę już,idę. Nie pospieszaj mnie,bo jeszcze bardziej będę szedł wolniej-Zaśmiałem się szyderczo na co Misiak podszedł i wziął mnie na ręce. Ja objąłem go za szyję i dałem buziaka w policzek. Drzwi były otwarte, Usadowił mnie na miejscu pasażera i zapiął pasy.
-Dziękuję kochanie- Spojrzałem mu głęboko w oczy i zabójczo się uśmiechnąłem.
-Nie ma za co Billuś. To do domu.?-Zapytał wsiadając do samochodu i zapinając pas.
-Tak. Jestem zmęczony tym szpitalem. W sumie to nie zmęczony ale...nie,jednak zmęczony.- Plątał mi się język już więc skończyłem rozmowę i włączyłem radio. Reszta drogi minęła w milczeniu. Gdy dotarliśmy już d domu Tom pomógł mi się rozpakować. Wziął walizki i zaniósł je na górę do mojego. Ja już resztę sobie uporządkowałem. Następnie poszedłem wziąć prysznic,bo od tego szpitala czułem się taki "brudny". Wyszedłem w samych bokserkach. Zszedłem na dół. Tom krzątał się po kuchni robiąc jakąś kolację.
-Co chcesz do picia.? Herbatę,kawe,kakao?-Zapytał.
-Kakao z gorącym mlekiem,ale bez kożucha.-Posłałem mu zabójczy uśmiech.
-No tak. Kawy nie pijesz.-Zachichotał,delikatnie się uśmiechając.
Usiadłem na kanapie włączając telewizję. Tom przynosił kanapki z sałatą i pomidorem oraz moim kakaem.
-Proszę bardzo mój mały chorowitku.-Tom przytulił mnie nocno i pocałował w czoło. Nagle zadzwonił telefon Toma. Ten wstał i odebrał telefon.
-Halo?...o Hej Marlena....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz